2096 npm czyli jak się usmażyć
Impreza plenerowa w KieĹpinie 22 kwietnia 2007
Skład: Jolanta, Nena, Brombella, Bogna, Gennaro, Jardo, i mła.Zaczęło się niewinnie, ale tak się zawsze zaczyna, od dotarcia z małymi perypetiami do Gronika. Tu w oczekiwaniu na ekipę Bromby rozkładamy na parkingu mały biwak. Oczekiwanie się odrobinę dłuży, ale tak to już jest jak ktoś jadąc pod Małołączniak wybiera drogę przez Chyżne W końcu są. Ruszamy.
Pogoda jest wymarzona, jak na razie, ciepło, ale nie upalnie, lekki wiaterek. Na szlaku spory ruch. Po wyjściu na Wielką Polanę dostajemy po ślipiach. Urwiska Wielkiej Turni robią stąd niesamowite wrażenie.
Gdzieś tam w tle majaczy pierwszy dzisiejszy cel (i zarazem pierwszy w życiu dwutysięcznik Neny i Bogny) - Kopa Kondracka.
Podchodząc pod )( Kondracką focę namiętnie - jest co. Widok co krok to szerszy. Wielka Turnia powoli zostaje pod nami, wyłaniają się skały Małego Giewontu i krzyż na szczycie Giewontu.
W końcu )( Kondracka. Dzikie tłumy. No ale co się dziwić skoro wali tędy największa masa stonki na Giewont. Przy okazji mamy przegląd najnowszych trendów mody wysokogórskiej. Klapki, sandałki, tenisóweczki, koszulki więcej odkrywające niż zakrywające Na szczęście są i inne widoki.
Po krótkiej chwili odpoczynku ruszamy w stronę Kopy Kondrackiej. Robi się bardzo ciepło, jednak dzięki lekkiemu wiaterkowi jest nie najgorzej.
Kopa Kondracka - 2005 npm. Plecak robi głośne jebudu o glebę, aparat żegna się z futerałem, a Nena dostaje autentycznej głupawki w związku ze swoim pierwszym w życiu 2000+ npm Wspólna fota zdobywców (niestety przypadkowy fotograf się nie popisał i trochę "uciął" Gennaro:
I widoczki ze szczytu:
Krótki odpoczynek i ruszamy w stronę Małołączniaka. Jest tego podejścia kawałek. Ale za to w jakiej scenerii!!!
2096 npm. Wiatr ustał, patelnia i my na niej jak te skwarki. Powtarza się sytuacja z głupawką Neny z Kopy Kondrackiej No ale co się dziwić, to dla niej i Bogny drugie 2000+ npm w życiu. Widok jak zwykle - rozwala system
Tradycyjna fotka dokumentująca szczytowanie (przy okazji Jardo udowadnia, że żubr występuje nie tylko w Beskidach, ale w całych Karpatach )
Teraz jeszcze tylko 3 godzinki zejścia i będziemy w domu. I jak mi ktoś powie, że Tatry Zachodnie to takie tylko pagórki, to dostanie w pysk Zejście typu "morderca kolan". W połowie Wantul łańcuch, który nasze debiutantki tatrzańskie pokonują w ładnym stylu, choć w oczach widać panikę
Po panice następuje co??? Kto zgadnie??? Oczywiście głupawka
Reszta zejścia na Przysłop Miętusi w zasadzie bez historii - długo i monotonnie. No może poza widokiem na Krzesanicę i Ciemniak.
Spotkanie z Jolą i Brombą, które zostały na Wielkiej Polanie, krótkie zejście na Gronik, piwko w Kościelisku i do domciu. Jestem kilka minut po 23, umordowany jak koń po westernie. Spalona skóra piecze - dobrze, bardzo dobrze!!!
Podsumowując. Założenie taktyczne wykonałem 2096 npm zaliczone. Wyszło tego ponad 7 h trasy, bez mała 1200 m przewyższeń, blisko 16,5 km w nogach. Dziękuję całej ekipie za cudnie spędzoną niedzielę.
Kompletny albumik będzie jak to wszystko ogarnę.
P.S. Szczególne słowa uznania dla tatrzańskich debiutantek za dzielne spisywanie się podczas zdobywania pierwszego w życiu 2000+ npm (a nawet dwóch)
Tatry Zachodnie to takie tylko pagórki. Coś jak Beskidy 'ino trza' więcej dymać na szczyt
Ostrzegałem...
hehe
Komplet zdjęć po kliku w obrazek. Enjoy
Znaczy że wczoraj zamiast poprawnie, jak większość rodaków, iść do kościoła, potem do galerii, potem do baru na przeciw kościoła, Ty polazłeś się męczyć ciężko pod górę.
I fajnie
Trasa bardzo przyjemna i ładna.
Kościół zamieniłem na góry (w sumie blisko krzyża i to jakże okazałego), galerię na nocny w Andrychowie (bo jak wyjeżdżałem z domu to tylko on był otwarty), a bar na stację benzynową, co by się w drodze powrotnej piwka napić.
Może być???
Chińska podróbka Prawdziwego Polaka.
Ale niech będzie
O której należy być u podnóża Tatr żeby zrobić taką trasę? Już od dłuższego czasu mnie nosi żeby wybrać się na 1 dzień w Tatry i złoić jakiś dwutysięcznik
My ruszyliśmy przez spóźnienie drugiej części ekipy dopiero po 9, więc dość późno. I ledwo przed zmrokiem wyrobiliśmy.
Beskid Tatrzański da się lubić
Zwłaszcza w takiej ekipie