ďťż

Mała Fatra bez bólu kolan, czyli do Vratnej przez Chrapáky

Impreza plenerowa w Kiełpinie 22 kwietnia 2007

Poczytałem sobie trochę wątków dotyczących Małej Fatry. Ochy i achy, bo oczywiście te akurat góry na słowa zachwytu wyjątkowo zasługują, ale pojawia się też jedna łyżka dziegciu – zejście z grani głównej Małej Fatry Krywańskiej do Vratnej. Może zielonym pod wyciągiem?... a może jeszcze podejść granią w kierunku wschodnim na Chleb, jeszcze ciut dalej na Poludňový gruň i po błocie, na łeb i na szyję przez Chatę na Gruni do Vratnej lub Štefanovej??? I tak źle, zdaniem większości forumowiczów, i tak niedobrze, a tym narzekaniom wtóruje ból kolan (mam nadzieję, że nie wszystkich, którzy doświadczyli tych przejść i zejść).
A moim zdaniem jest jeszcze jeden ładny szlak zejściowy z Wielkiego Krywania i Snilovského sedla (czyli górnej stacji wyciągu) na północ, do Vratnej. Mało uczęszczany, mimo, że chyba z niego roztaczają się najładniejsze widoki na Wielkiego Rozsutca – dokładnie od strony zachodniej. Przeszło kilometrowa różnica wzniesień między Krywaniem (1709 m) a doliną (ok. 600 m), jest tu rozłożona na nieco większy dystans, dlatego też można w trakcie tego przejścia nie tylko myśleć o kolanach, ale jeszcze trochę w tej Fatrze „ochów” i „achów” wyartykułować (chociaż w deszczu i nasza urocza „kurna mać” się niekiedy przytrafi!).
Przejście to jest połączeniem szlaków niebieskiego (na odcinku od górnej stacji wyciągu przez Chrapáky na Przełęcz za Kraviarským), i dalej zielonego z Przełęczy za Kraviarským przez dolinę za Kraviarským do Starej doliny, czyli do punktu znajdującego się na szosie wiodącej do dolnej stacji wyciągu (w odległości od niej ok. 500 m). Według mapy „Malá Fatra-Vrátna” (1:25000) na to zejście trzeba poświęcić około 2h15min, my natomiast po całodziennej wycieczce „robionej” w drugiej połowie maja, gdy w niektórych żlebikach między górną stacją a Chrapákami zalegał jeszcze śnieg, ponadto oddawaliśmy się pasji fotografowania i od czasu do czasu zatrzymywaliśmy się „dla widoków” na dłużej, trasę tę pokonaliśmy nawet krócej, bo w 2h06 min (odczytałem to przed chwilą z „właściwości” fotek). Tak dla porównania, to zejście „pod wyciągiem” wg mapy to jedna godzina, zaś przez Chatę na Gruni to już około trzygodzinne przejście.
Szlak jest widokowy i mam nadzieję, że kilkanaście przedstawionych tu fotografii przekona niektórych do skorzystania w przyszłości z tego wariantu.

No to od stacji w kierunku zachodnim...


... raczej płasko, niemalże po poziomicy.




Z widokami na północ, w stronę doliny Vratnej


Widać też dalszą część trasy, czyli boczny północny grzbiet Małej Fatry na odcinku między Chrapákami a Przeł. pod Kraviarským (Kraviarsky to ten szczycik po prawej)


Od czasu do czasu zaśnieżone do końca maja żleby. Przez języki śniegu trzeba przejść – trochę należy uważać. Przy zjeździe w dół powrót do szlaku może zająć parę minut.


Cały czas widoki od strony zachodniej na Rozsutce...


... nieraz przez gałązki kwitnących wawrzynków wilczełyko


Od Chrapáków kierujemy się na północ, idąc bocznym grzbietem Małej Fatry w kierunku Kraviarského vrchu (1361 m).



Na zachód pod nami dzika dolina Veľkej Branicy (jej dnem nie prowadzi żaden szlak turystyczny)


Przełęcz za Kraviarským (1230 m n.p.m.) – ostatni popas i widoki przed zejściem w dół.




Nie jest źle – okazuje się, że podejście z Vratnej to dawny płaik pasterski wiodący do kilku już dziś opuszczonych i zdewastowanych zagród pasterskich, po których zachowały się do dzisiaj tylko kępy barszczu.


Niżej las, las...




... i urocza (przynajmniej jak nie pada) skalista dolina. Tu szlak może być trochę mylny. Przy zejściu nocnym, przy świetle czołówek, może być problem z dostrzeżeniem znaków szlaku.







Wreszcie Stará dolina, skąd szosą albo pod wyciąg (5 min.), albo w dół 25 min do Starego Młyna...





... skąd znowu widok na Velkeho Rozsutca, ale tym razem już z dołu.





A moim zdaniem jest jeszcze jeden ładny szlak zejściowy z Wielkiego Krywania i Snilovského sedla (czyli górnej stacji wyciągu) na północ, do Vratnej. Mało uczęszczany, mimo, że chyba z niego roztaczają się najładniejsze widoki na Wielkiego Rozsutca – dokładnie od strony zachodniej. Przeszło kilometrowa różnica wzniesień między Krywaniem (1709 m) a doliną (ok. 600 m), jest tu rozłożona na nieco większy dystans, dlatego też można w trakcie tego przejścia nie tylko myśleć o kolanach, ale jeszcze trochę w tej Fatrze „ochów” i „achów” wyartykułować (chociaż w deszczu i nasza urocza „kurna mać” się niekiedy przytrafi!).
W centralnej części Krywańskiej Malej Fatry, objętej granicami Parku Narodowego, interesujących Cię (nas?) przybytków za wiele nie ma. W sprawach Małej Fatry nie czuję się być jednak jakimś autorytetem. Z pewnością na naszym forum jest sporo osób, które świetnie znają ten masyw, i być może podadzą Tobie jakieś konkretne „adresy”. Widziałem nieliczne paśniki, z reguły jednak z dziurawymi jak rzeszoto daszkami. Jedyny sensowny paśnik trafił się na polanie Ščavinová (szlak niebieski z Krasňan na przeł. Priehyb 1462 m n.p.m., wiodący na grzbiet główny od strony północnej), na wysokości ok. 1100 m, ok. 1.20 h od grzbietu głównego.
Paśnik i sama polana wyglądają mniej więcej tak:



Z paśnika nie skorzystałem – nocleg miałem tym razem, jak Bozia przykazała, w Terchovej.

Inna sprawa, że w parkach narodowych zdarza mi się obierać w przypadku noclegów nieraz inną taktykę. Przed paroma (no może dziewięcioma) laty kupiłem we wrocławskim „Skalniku” goretexową płachtę biwakową „Mellosa”, w którą spokojnie można nawet w czasie deszczu się wzuć (Boże, co za słowo, ale Word nie podkreśla!) w śpiworze puchowym. Jest wtedy spanie (nieraz koszmarne co prawda), ale nie jest to „biwakowanie” – nie łamie się więc przepisów parkowych.
A zatem kilka razy z tego wynalazku w Parkach Narodowych skorzystałem – np. pewnej późnopaździernikowej nocy na Przełęczy Goprowców w samym środku naszych Bieszczadów, pomiędzy Krzemieniem a Tarnicą.

Przygotowania do spania wyglądały mniej więcej tak:





Zaś nagroda za nocleg w pierwszym jesiennym śniegu tamtego roku (było to 20/21 października 2004 r.) była niesamowita!
Pierwszy rzut oka ze śpiwora objął bowiem kawałek Krzemienia i całą sylwetkę Halicza:



Drugi rzut oka – to już Zakarpacie [dobrze, że zrobiłem wtedy to zdjęcie, boć na naszym forum to przecież dział „Karpaty zagraniczne”]:



A potem jeszcze kilka dalszych spojrzeń przez oko aparatu (wtedy jeszcze 36-klatkowego analoga):





I nawet gdyby mi wtedy wlepiono mandat, to przecież warto było!!! Nawiasem mówiąc strażnik Parku w Ustrzykach Górnych miał dziwną minę, gdy tuż przed 9 rano schodziłem z gór.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nasza-bajka.htw.pl
  • Copyright (c) 2009 Impreza plenerowa w Kiełpinie 22 kwietnia 2007 | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.