ďťż

11.12.2011 Rysianka

Impreza plenerowa w Kiełpinie 22 kwietnia 2007



O tym, że na Rysiance jest, stosując trywialnego słowa - fajnie (to będzie bardzo trywialna relacja), zdawałem sobie sprawę nie od dziś. Jednakże sami znacie, że czasem trudno nam się docenia to co jest.... blisko tak.... to co nas spowija..... to co posiadamy na wyciągnięcie ręki.... to co tak często mijamy albo widzimy. Nadchodzi jednak czas, że życzymy sobie po to sięgnąć. I nagle jesteśmy zauroczeni, generalnie czad.... przemiana niespotykana. A następnie się dziwimy, że nigdy wcześniej nie dotarliśmy w to miejsce. Niesamowite, ale mi się to zdarza. Też tak macie?

Zamiar przyjęty, szlak również: Skałka - Hala Boracza - Hala Lipowska - Rysianka - Skałka. Idealna pętla z pauzą na pierogi na Hali Lipowskiej. Góry w każdej postaci mam wpisane w CV. A z tym CV to nie kłamstwo. Gdy szukałem pracy, moje CV pod tytułem hobby miało wpis - góry. Pełen rzetelnej wiary i zapchanej wyniosłości, zostałem posadzony na zadzie (bez uprzedzenia) przez jedną osobę: - Przecież co druga osoba w swoim CV piszę, że lubi góry - powiedziała. A tak miło żyło się przyjemnej niewiedzy, z przeświadczeniem o swojej unikatowości... Pani z bloku obok bez wątpliwości również ma wprowadzone w CV góry, wszak co weekend jeździ z koleżankami na sąsiedni Dębowiec. W CV góry ma również kierowca quada, który chasa bezkarnie po leśnych szlakach, rozjeżdżając malutkiego robaczka, który z pewnością posiadał w swoim CV - góry.

Jakby się tak przyjrzeć naszej trasie na mapie to oprócz trzech schronisk, będziemy mieli sposobność przejść przez kilka Hal. Zapoczątkowujemy od Hali Boraczej, następnie Hala Studzionka, Hala Redykalna, Hala Skórzacka, Hala Bacmańska, Hala Gawłowska, Hala Bieguńska, Hala Lipowska, Hala Rysianka i Hala Pawlusia. W zasadzie to nijakiej dużej górki nie podbijamy, jeno same hale...A na halach powinny być owieczki! Przynajmniej latem.

Naszą wycieczkę zaczynamy w Żabnicy Skałce. Błogi mróz sprawił swoje - czarny szlak na Halę Boraczą wymaga biegłości ekwibrystycznych. A w moim wieku, bez tego, ani rusz zimą w góry Jest niewielkie oblodzenie na trasie. Co ciekawe, jest nawet dużo śniegu. Zima w tym roku się ociąga i tak na prawdę jest to jedno z pierwszych (nie szacując październikowych Tatr) spotkań z Mroźną Damą. Sam szlak na Boraczą nie jest wymagający, na zaczątku powiedziałbym, że nawet jednostajny. Jednak wesołe konwersacje, nie pamiętam nawet o czym - przeto bez wątpienia o niczym, zaprzątają nam czas. Dochodzimy na Halę Boraczą, która pozdrawia nas widokami w kierunku Rajczy. Jest jakoś dziwnie pusto, nawet wiatr nie wieje, tylko słychać sielskie trzeszczenie śniegu pod naszymi butami. Widać, że sama Hala jest porządnie przewiana, śniegu dużo mniej niż na szlaku. Idziemy zobaczyć do budynku schroniska. Wokół budynku też czas trwa w zawieszeniu. Z lekką niepewnością otwieramy drzwi prowadzące do wnętrza. Ktoś tu jednak, przeżył ten Armagedon. Jest tu jednak życie! Grzecznie wypytujemy się Pani - Czy moglibyśmy wypić własną herbatę. Teraz chyba lepiej się pytać, bo dziwne prawa rządzą się w niektórych schroniskach. Pani nam odpowiada: - Naturalnie, nie ma problemu. Co do samego budynku schroniska, a w zasadzie samej jadalni, to łagodnie komunikując: nie ciska na kolana. Miałem odczucie, że czas się tu jednak zatrzymał, zatrzasnął wrota i rzekł: Mam to wszystko gdzieś! Zostanę tu na dłużej!

Pani nawet proponuje nam, przy takiej pięknej pogodzie, abyśmy szli górą (czyli rzekłbym, może na wyrost - granią), bo widoki będą piękne. Ciekawostką w budynku są przywarte do tablicy karteczki z rozmaitymi wpisami. Coś w stylu księgi gości, albo facebookowych like\'ów w wersji outdorowej - np. Lubię, bo czas tu wpadł i się zatrzymał. Lubię, bo mogę sobie tu bez kłopotu zjeść prywatne kanapki. Można sobie te karteczki poczytać, jednak lepsze znam zajęcia.... Ruszamy na szlak. Słońce wychodzi ponad grzbiet, który dziś będziemy zdobywać. Na grzbiecie mieści się pięć wierzchołków: Redykalny Wierch, Boraczy Wierch, Lipowski Wierch, Rysianka oraz na północnym wschodzie wierzchołek Romanki. Romanka wybitnie opanowała najbliższe przestrzenie. Troszkę niechciana, odspojona przełęczą od Rysianki przykuwa wzrok. Niewielki chłód mimochodem hartuje nasze organizmy.

Dochodzimy do rozgałęzienia szlaków. Czarny wiedzie pod górę, ma Halę Redykalną (żółty szlak). Zielony dalej trawersuje grzbiet , aby dołączyć do szlaku żółtego za Halą Bieguńską. Wiodąc się radą kobiety ze schroniska na Boraczej jak również wcześniejszym planem, zmierzamy na centralny grzbiet. Czym wyżej tym śniegu więcej, ogarniamy także coraz obszerniejszą panoramę Beskidu Śląskiego, a w dali także Beskidu Małego. Pierwszy śnieg zawsze cieszy najbardziej, sama jego obecność poprawia nastrój. Na przeciw widać Baranią Górę wraz ze Skrzycznym i oddalonym Klimczokiem. Po prawej cały czas towarzyszy nam Sucha Góra. Pojawia się także poszarpaniec, czyli Wielki Rozsutec w Małej Fatrze.

Dochodzimy do żółtego szlaku. Do podstawowej grani. Wewnętrzna radość, odzwierciedlona na zadowolonych twarzach. Wyjawiają się nowe przestrzenie, później okrywają się także Tatry. Na grzbiecie śniegu wiele więcej. Miejscami jest porządnie nawiane - brniemy w śniegu do kolan. Odwykłem od tego i troszkę mnie to męczy. Za ciężki jestem na takie manewry Proste przestrzenie i nader zaskakująco urocze hale, zakryte grubą warstwą śniegu, zafascynowały nawet takiego malkontenta jak ja. Pospolite drzewa posypane śniegiem posiadają swój bajeczny klimat. A Cysorkie Tatry w całej okazałości... Sam Wielki Chocz ponad chmurami przedstawia swój szpic...

Przybywamy na Halę Lipowską, do najlepszego schroniska w Polsce wg czytelników "n.p.m.". Zamawiamy zachwalane pierogi i w zacnych humorach oczekujemy swojego zamówienia. Durne oczy cieszą się jak głupie. W żołądku konwulsje, w ustach ślinociek. Wszystko przez ręcznie sporządzane pierogi z serem i borówkami, a na nich bita śmietana, borówki i kawałek kiwi. Kulinarnie jestem kupiony przez schronisko na Hali Lipowej... Sama Hala Lipowska mieści się na zboczu porośniętego lasem Lipowskiego Wierchu albo jak kto woli Lipowskiej Góry (1324 m). Maltretuje nas widokami - panorama Tatr, Małej Fatry a także Beskidu.

Schronisko na Rysiance jest oddalona od Hali Lipowskiej o około 15 minut drogi z pełnym brzuchem. Dobre jedzonko bardzo rozleniwia, to niedobre chyba też. Jestem wybitniej skłonny ku drzemce aniżeli pieszej wędrówce. Lecz to tymczasowa słabość. Ruszamy na Halę Rysiankę. Droga prowadzi lasem, jednak gdy dochodzimy do Hali, widoki po raz kolejny powalają na kolana... Są Tatry, jest Mała Fatra, ale jest również na wyciągnięcie dłoni Pilsko oraz nieco dalej Babia Góra. Taki mały raj na ziemi. Hala Rysianka jest bardzo duża i największa na naszej dzisiejszej trasie. Oj jak ja kocham takie przestrzenie. Do obiektu schroniska udajemy się hmmm jakby to zakomunikować tylko na chwilkę....


Trasa prawie klasyk (prawie bo z zejściem do Sopotni W. przez Romankę był by ideał). No ale to już opcja dla cierpliwych poszukiwaczy połączeń busowo-PKSowych


Ładne widoki
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nasza-bajka.htw.pl
  • Copyright (c) 2009 Impreza plenerowa w Kiełpinie 22 kwietnia 2007 | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.