"Zapiski ze złego roku"
Impreza plenerowa w KieĹpinie 22 kwietnia 2007
Ostatnia książka podzieliła naszych Klubowiczów. "Zapiski ze złego roku" okazały się książką niejednoznaczną. Według części, była to najlepsza książka jaką czytaliśmy do tej pory. Pani Agnieszka stwierdziła, że czytając ją, czuła się tak, jakby zaglądała komuś do głowy. Mamy w książce zarys poglądów autora na różne rzeczy. Sam ten fakt można odbierać na dwóch płaszczyznach. Po pierwsze mamy bardzo radykalne poglądy, które jednak wygłasza stary, zramolały człowiek poza nawiasem społeczeństwa. O czym to świadczy? Po drugie – jest płaszczyzna samych poglądów. Nie ważne czy się z nimi zgadzamy czy nie. Kwintesencją tej książki jest wskazanie pewnych zagadnień, pewnych problemów, o których normalnie sami byśmy nie pomyśleli. Wydaje się, że autor celowo unika rozwiązania w pewnych sytuacjach – unika moralizatorstwa, on tylko szkicuje problemy. Co z tym dalej zrobimy, to już zależy od nas.Książka pootwierała klapki w głowach na pewne problemy – i dlatego warto było ją przeczytać! Nie był jednak tak łatwo. Podział fabuły na trzy, wydzielone graficznie części zdecydowanie nie przypadł nam do gustu. Zdecydowanie utrudnia to czytanie, ale z drugiej strony sprawia, że na ten sam tekst można spojrzeć zupełnie inaczej. Pierwsza interpretacja jaka padła – "przecież tak jest w życiu". Oddzielami pracę od życia osobistego – i przez ten podział jest to wspaniale podkreślone. Poza tym można zdecydowanie lepiej zauważyć, że na te same rzeczy możemy spojrzeć z trzech (albo nawet i czterech, jesli wliczyć nasz własny) punktów widzenia. Kolejnym usprawiedliwieniem takiego podziału była myśl, że dół (czyli narracja Autora i dziewczyny) osadził poglądy w "czymś", w jakimś konkrecie; nie są to już tylko teoretycznie rozważania – wiemy kto je wypowiada, wiemy do kogo; wiemy, kto je będzie komentował i w jakiej sytuacji. Warto zauważyć, że górny tekst z dolnymi często zazębiają się – w jednym momencie mówi się o tym samym. Każdy z nas miał inną technikę czytania – niektórzy zaczynali od górnych poglądów; niektórzy od dolnych; niektórzy czytali symultanicznie. Mimo że było to męczące, doceniamy pomysł i możliwości, jakie ze sobą niesie.
Warto zwrócić uwagę również na przemianę głównej bohaterki. Anya, na początku odbierana jako prosta i niwykształcona dziewczyna, przepisuje tylko teksty doświadczonego pisarza. Po jakimś czasie jednak zaczyna komentować, to co przepisuje – zaczynają rozmawiać. On pod jej wpływem zmienia swoje radykalne poglądy; ona z kolei, może nie całkiem świadomie, zmienia swój język i styl. Pytanie jakie nam się nasuwa w tym momencie jest takie, czy ona faktycznie się zmienia, czy tylko pisarz chciałby ją taką widzieć.
Padły również zarzuty pod względem pisarza, że uprzedmiotowił kobietę; że zwrócił na nią uwagę tylko dlatego, że była piękną kobietą. A potrzeba posiadania sekretarki była tylko pretekstem do obcowania z młodą i piękną kobietą dzień w dzień. Z jednej strony nie da się temu zaprzeczyć, z drugiej trzeba zauważyć, że Anya – po pierwsze sama sprowokowała taką sytuację; jest dosyć czytelne, że doskonale zdaje sobie sprawę, jak mogą działać zakładane przez nią sukienki. A po drugie wydaje się, że Anya nie pozostaje dłużna pisarzowi – również go obraża. Tak więc są chyba kwita.
Słowem, które dobrze podsumowuje książkę jest "prawdziwa". I to chyba w niej urzekło nas najbardziej.