Małe Pieniny w 2 dni
Impreza plenerowa w KieĹpinie 22 kwietnia 2007
Małe Pieniny w 2 dni - 12/13.o3.2o11Szczawnica - Czerwony Klasztor - Sedlo Cerla - Plaąna - Lesnické Sedlo - Wysoki Wierch - Schronisko Pod Durbaszką - Wysoka - Wierchliczka - Przełęcz Rozdziela - Biała Woda - Jaworki (pirazyoko jakieś 35km)
Kuć żelazo póki gorące - czyli kotrzystać ze sprzyjającej pogody póki się nie sp#$%^li. Prognozy sprzyjały więc wybraliśmy się z Olą w Pieniny. Plan w założeniu opierał się o Małe Pieniny z racji planowanego niedzielnego spotkania. Ale po kolei.
W sobotę suniemy leniwie samochodem w promieniach słońca do Szczawnicy. Auto zostawiamy niedaleko dworca. Szybkie zakupy i o 9.26 ruszamy spod wyciągu KL Palenica. Drogowskaz przy ścieżce rowerowej pokazuje 12km do Czerwonego Klasztoru. Mimo, że szlak prowadzi malownicym przełomem Dunajca to jednak dreptanie po płaskim nie należy do moich ulubionych czynności. Idąc podziwiamy prawy brzeg Grajcarka, gdzie powstał nowy deptak z ławeczkami, latarniami. Powstały też nowe kładki przez potok. Nowości znaczy się.
Ludzi praktycznie nie ma, wszak to nie pora sezonowa. Cisza i spokój. I tak krok za krokiem w pięknej scenerii i grzejącym słońcu po 2h meldujemy się pod Czerwonym Klasztorem. Korzystamy z infrastruktury słowackiego campingu w postaci ławeczek do konsumpcji śniadania. Lenistwo w takich okolicznościach przyrody jest czymś naturalnym i człowiek niechętnie rusza dalej. Niestety plan zakładał więcej niż spacering więc trzeba zebrać 4 litery i pchnąć je do przodu. Najpierw kroki swe kierujemy ku budynkom klasztornym i tam też o dziwo nowości. Wyremontowane jedno skrzydło dziedzińca i megawypas wc zamiast sklepiku Nie pamiętam czy w sierpniu było już to zrobione. Skleroza nie jednak nie boli ...
Zgodnie ze szlakowskazem idziemy wzdłuż drogi by za mostkiem odbić w lewo. W końcu pójdzie człowiek pod górę - jak na teren górski przystalo. Dlaczego tylko k#$%a szlak jest tak rozjeżdżony? Ano dlatego, że trwa zwózka drewna. I tutaj Słowacja nie różni się pod tym względem od Polski. Szlaki wyglądają na tak samo zaorane Trochę błota później osiągamy Sedlo Cerla skąd jest niezły widok na Pieniny, przełom Dunajca oraz ... Tatry, które ledwo co widać. Śniegu praktycznie już nie ma i momentami w lesie ma się wrażenie, że jest jesień. Gdzieś przed Plaąną zagadani gubimy szlak. Dobrze, że dość szybko się orientujemy i przynajmniej nie trzeba się dużo wracać.
Osiągając Plaąną zostawiamy za sobą lasy i wchodzimy na malownicze małopienińskie łąki. Z powodu ustępującej zimy nie zastajemy jednak soczystej wiosennej zieleni a raczej wypłowiałe barwy jesienne. Nie mniej jednak pozwala to na podziwianie tych pysznych krajobrazów z zachwytem. Pogoda za sprawą wiejącego halnego zaczyna się delikatnie zmieniać. Z Lesnickiego Sedla atakujemy Wysoki Wierch na którym dopijamy resztkę herbaty i oglądamy chylące się ku zachodowi słońce. Wiejący wiatr nie przekonuje jednak do obserwacji i zmykamy do schroniska "Pod Durbaszką" na zarezerwowany wcześniej nocleg. No może to nie do końca schronisko a Górski Ośrodek Szkolno-Wypoczynkowy
Rano pobudka, kawa i ruszamy ku Wysokiej. Słońce nadaje okolicy złotego połysku. Po kilku minutach docieramy do szlaku. Jest niezły widok na Trzy Korony i pokazującą tylko czapeczkę Babią Górę. Jednak wyłaniający się zza drzew widok ostrych jak żyleta ośnieżonych Tatr powala. Jak uderzenie w twarz. Wczoraj ledwo co widoczne, dziś pokazują swoją najwyższość Ruszamy więc żwawo na Wysoką by mieć lepszy widok z wyższego pułapu. Po drodze telefon od Darka, że dotarli do Jaworek i będą ruszać. Na szlaku miejscami lodowisko, ale to nie skalista grań, że innej drogi nie ma. Kilka metalowych schodów i jesteśmy na Wysokiej. Zdjęcia, herbata, zdjęcia i zmykamy na dół tą samą drogą bo wieje dość mocno. Czekamy na skręcie niebieskiego szlaku. Mija godzina, mija dwie a mimo zapewnień Darka że idą nikogo nie ma. W międzyczasie pada mi telefon. Decyduję, że schodzimy i spotkamy się gdzieś na szlaku. Wchodzące dwie turystki mówią, że nikt za nimi nie idzie. Na zejściu jedno wielkie lodowisko. Odstawiam trzochę Olę i ruszam do przodu. Nikogo jednak nie spotykam. Ze znajomymi mijamy się o wlos. Tak to już jest jak nie chodzi się szlakiem i wytycza nowe drogi na szczyt
Ze spotkania nici. Wracać nie ma sensu więc ruszamy dalej. Trzymając się niebieskiego szlaku ruszamy ku Przełęczy Rozdziela gdzie odbijamy na zółty w kierunku Białej Wody. Na północnych stokach śniegu więcej, ale zima ewidentnie już się kończy. Halny przywiewa chmury, widoczność już nie ta no i słońce schowane. W dolinie Białej Wody błoto i znów po płaskim. Z Jaworek już busem wracamy do Szczawnicy.
Miała być jeszcze tradycyjna wizyta w Halce na placku po hajducku, ale z powodu remontu lokal nie był czynny. Tym sposobem znaleźliśmy nową szczawnicką jadłodajnię z pysznym domowym jedzeniem - "Pod siekierkami". Polecam Poźniej to już tylko powrót do Krakowa.
Reszta standardowo do oglądnięcia TUTAJ!
Bardzo mi się podobają zdjęcia. Pogoda piękna! To wszystko zachęca by wybrać się w Pieniny!
Nieźle.. jakby samemu się tam było dzięki. Drobna, luźna i niezobowiązująca uwaga: w pokazie zdjęć powinno być w podpisach "zdjęcie Palenicy na tle Lubania", Dzwonkówka jest na następnym zdjęciu bez podpisu
Korzystać póki dzikich tłumów nie ma
Dzięki Rumcajs - mogło mi się coś pomieszać
O w mordę jeża. Zajedwabiście... Tylko pogratulować.
Popatrzeć przyjemnie. Wypad mieliście udany
Świetne zdjęcia i pogoda. Podobało mi się w opisach, że w nawiasach podawałeś słowackie nazwy.
Z zdjęć to najbardziej spodobało mi się poniższe:
Wędrówka przy takich warunkach i w takich okolicznościach to czysta przyjemność.
Przepięknie
Znajome okolice ,świetna pogoda , już by sie chciało pójść