ďťż

Diretissima Sudetów Środkowych

Impreza plenerowa w Kiełpinie 22 kwietnia 2007

Chciałbym Wam przedstawić relację z jednej z moich dawnych sudeckich wycieczek. Wycieczki trochę nietypowej. Chodziło w niej o to, aby w ciągu 24 godzin, czyli doby, zdobyć małą brązową Górską Odznakę Turystyczną. Norma na tę odznakę dla osób dorosłych wynosi 120 punktów. A zatem średnia punktów na jedną godzinę to ni mniej, ni więcej, tylko (a raczej "aż") 5 punktów. Przejście opracował i , jak się wkrótce okaże, zrealizował Tercet Idiotyczny, działający (?) w obrębie Studenckiego Koła Przewodników Sudeckich od końca grudnia 1982 r.

Piszę "przedstawię relację", ale od razu zastrzegam, że wstukane przed chwilą w klawiaturę słowa nie są moje. Autorem relacji jest Michał Tomczak. Tekst powstał przed trzydziestu laty, bo przejście miało miejsce właśnie wtedy, w końcu października 1983 r. Trasa wiodła przez Góry Bardzkie, Góry Sowie, fragment Gór Wałbrzyskich i Góry Kamienne. Udało się!
Podczas przejścia zrobiono tylko jedną (!!!!!!!!) fotografię - nie dotarłem do niej, dlatego też relacja nie będzie zilustrowana obrazkami. Myślę jednak, że niepowtarzalny styl pisania Michała sam się obroni...

Kronika przejścia, pisana przez Michała w trakcie wędrówki, została opublikowana już w dwa miesiące po naszej przygodzie - w grudniu 1983 r. Swoich łamów użyczył "Plotkarz" - prześmiewczy i obrazoburczy organ SKPS (M. Tomczak, Diretissima Sudetów Środkowych, "Plotkarz", rok 5, nr 8, grudzień 1983, s. 6-10), będący w swoim czasie nawet przedmiotem zainteresowań SB (ale to już zupełnie inna bajka!)

DIRETISSIMA SUDETÓW ŚRODKOWYCH

Od Redakcji:

Przedstawiamy poniżej kronikę przejścia zorganizowanego przez Tercet Idiotyczny w dniach 29-30 X 83. Celem tego przejścia było zrobienie małej brązowej odznaki GOT w ciągu doby. Jest to niewątpliwie największe do tej pory osiągnięcie turystyki ekstremalnej w historii SKPS.

Kronika nosi charakter intymnego pamiętnika jednego z uczestników. Pisana była na gorąco, w trakcie krótkich odpoczynków. Liczne potknięcia stylistyczne, ogólna chropowatość stylu, pewna wulgarność mogą w pierwszej chwili odstraszać Czytelnika, ale pamiętajmy w warunkach jak wielkiego stresu była pisana. Mimo tych wad uznaliśmy, że właśnie autentyczność i świeżość przeżyć są największym jej walorem.

Poniżej prezentujemy ją w całości, bez żadnych poprawek. Pojedyncze słowa, które w ferworze marszu zostały pogubione przez Autora, uzupełniliśmy po konsultacji z nim, ujmując je w kwadratowe nawiasy. Na końcu tekstu Autor umieścił objaśnienia do właściwego tekstu kroniki, tam gdzie lapidarność zapisu nie pozwala zrozumieć Czytelnikowi pewnych sytuacji.

Tytuł pochodzi od nas. Życzymy przyjemnej lektury i czekamy na pobicie tego rekordu.

KRONIKA PRZEJŚCIA

[autor: Michał Tomczak]

15.56 Jesteśmy już w pociągu relacji Wrocław - Międzylesie. Jest dosyć tłoczno, siedzimy na schodach.

15.58 W Imię Boże, ruszamy! Jesteśmy we wcześniej zaplanowanym składzie: Hlinaa [Halina Czarniecka], [Krzysztof] Jaworski, [Piotr] Adamski, Andrzej [Dąbrowski] i ja [Michał Tomczak]. Wyniki ważenia na dworcu (waga była dosyć dziwna): Jaworski (62,5 kg), Adamski (75,5 kg), Michał (80,5 kg), Andrzej (---), Hlinaa (?).

Nastroje trudno uznać za bojowe, dużo żartów o pogotowiu itp. Tak na sto procent to chyba nikt nie liczy, że da radę. Ale jak przyjdzie co do czego myślę, że powalczymy i tak łatwo nie poddamy się. Teraz trwa jeszcze jedno podliczanie punktów, nie może być żadnej pomyłki! Trwają dyskusje co do taktyki. Adamski jest za kilkugodzinną drzemką, ja raczej za krótszymi odpoczynkami. Powszechny popłoch wzbudza moja uwaga, że z Wielkiej Sowy do Zagórza musimy iść przez Grodno, aby być w zgodzie z regulaminem GOT. Może na tej górce padniemy?

16.49 Minęliśmy Strzelin. Już siedzimy. Wszyscy trochę podsypiamy.

17.39 Dojeżdżamy do Kamieńca. Grozi nam głuchota, bo wokół sama młodzież dyskotekowa. Opanował mnie głód i zjadam żelazne zapasy.

17.55 Zaraz wysiadamy. Będzie chyba lekkie spóźnienie.

18.04 Wysiadamy w Bardzie Śl. Wschodzi księżyc, mimo to w pierwszej chwili jesteśmy oślepieni i nic nie widzimy.

18.05 Wrzucam kartkę do Gosi (1). Idziemy do "Kasztelańskiej". Po 5 minutach oczekiwania jest (!) pani w bufecie. Lekki posiłek: flaczki, niektórzy tylko mineralną, nie ma herbaty! Kłopoty z dobrym zapakowaniem plecaka...

18.29 Wyruszamy!

18.50 Ostatnie światła Opolnicy. Ładna pogoda: niezbyt mroźno, bezwietrznie, księżyc nie świeci bo chmury. Ciężar prowadzenia spadł głównie na mnie. Przed Wilczakiem 3 razy gubił się szlak, ale szybko znaleźliśmy dobrą drogę. Lekko obciera mnie lewa noga.

20.25 Przeł. Wilcza 15 pkt. Na razie jest dobre tempo: 7,5 pkt na godzinę (nadwyżka 5 pkt.). 10 minut przerwy.

21.47 Przeł. Srebrna 22 pkt.

21.53 Schronisko PTTK. Droga na Ostroga dała nam ostro w kość, kilka razy gubił się szlak, przy tym podejściu pierwsze [objawy zmęczenia]. Pierwszy posiłek. Bardzo chce się pić, ale musimy korzystać z własnych zapasów, bo w schronisku nie ma w ogóle wody. Bliski kontakt z telewizją (2)(niestety!)

22.20 Wyjście!

22.45 Koniec fortów.

23.17 Gołębia. Ja i Krzysiek z przodu, reszta została. Różnica 5 minut. Jasno jak w dzień: pełnia! Cudownie się idzie, ale co z resztą?

23.35 Malinowa

23.53 Szeroka

0.15 Przeł. Woliborska 34 pkt. Różnica czasu: 8 minut. Andrzej 9 minut (ścięgno - pachwina). Przed Malinową: dziki! Przed Szeroką zostałem parę [metrów] za Krzyśkiem. Z utęsknieniem czekaliśmy już na szosę. Andrzej się łamie.

0.35 Start.

1.10 Popielak

1.18 Bielawska Polana

1.40 Kalenica. Reszta zostaje na starcie, ja z trudem wlokę się za Krzyśkiem. Pierwsze myśli o poddaniu się. Nie mam czym iść, robi się zimno, przed Kalenicą dziki. Czuję nerki. Krzysiek włazi na wieżę. Adamski, Halina - 6 minut.

1.55 Start

2.01 Słoneczna

2.07 Zimna Polana

2.25 Zygmuntówka 45 pkt. (godzina zapasu!). Cały czas ciągnie Krzysiek. Czuję nery. Co robić? Andrzej przed Popielakiem padł. Zostawiliśmy go na jego prośbę. Zaskakujemy zapóźnionych turystów. Koncert na gitarze: "Św. Mikołaj" i inne. Jest woda, robimy herbatę! Posiłek: herbata, mleko, kanapki, jabłka, pierniki. Adamski tworzy kanapki, dostaliśmy trochę dżemu, pomidora, serek - żremy! A czas leci...
Pytanie: skąd są ludzie, z taką fantazją? Ci ludzie to instruktorzy harcerscy (3). Zdjęcia nie wychodzą, aż wreszcie, za czwartym razem... jest! (4)

Obwiązuję nerki podkoszulkiem Krzyśka, może jakoś to będzie. Andrzeja ciągle nie ma... (5) Zaraz pójdziemy. Straciliśmy cały zapas, czy sobie poradzimy? Na pożegnanie "Howerla".

3.30 Start! Wszyscy się zregenerowali. Jesteśmy rozmowni, zwłaszcza ja. Efekty nieliniowe (6): odwaliła się podeszwa w bucie Krzyśka, bardzo się męczy, ścięgno Adamskiego, trochę moje (nerki OK).

4.38 Wielka Sowa 53 pkt. Prowadzimy Krzysiek i ja. Zimniej!

4.48 Start. Po pół godzinie przełęcz Walimska: 56 pkt.

5.50 Świt. Już nie potykamy się.

5.55 Prawdopodobnie półmetek! Idziemy ustalonymi tandemami, różnica: 5 minut. Herbatka z termosu, [czekolada]. Adamski pęka !? Szosówka z Michałkowej dała nam trochę [w kość]. Adamski i Halinka rzężą ale idą, my jeszcze ciągniemy, ale już trochę trudno się ruszać. Skrót przez most.

7.38 Grodno.

7.45 Zagórze Śl. 69 pkt. (ok. pół godziny do przodu). Dziewczyny Adamskiego nie zawiodły (7): nawet już wstały. Zaraz będzie śniadanko, bardzo się przyda. Jest! Nawet kawka (!) i dobre kanapki. Zginęła Halinka?!

8.09 Znalazła się! Czekała pod drzwiami... Adamski umył nogi, Halince brakło wody, chce umyć je w termosie. Zabieramy termosy napełnione przez dziewczyny i je także - może sobie poradzą. Pora się zbierać. Idziemy nadal wszyscy.

8.45 Start.

10.23 Jedlina Zdrój - PKP. Chyba ostateczny rozpad, bo odstawiliśmy resztę zdrowo. Dało nam w kość dojście do stacji. Krzysiek ma kolano (8), ja: jako-tako.
Dużo herbaty. Mamy jeszcze szansą, więc ruszamy sami.

10.45 + 4 min. (bo spotkaliśmy Adamskiego). Start.

11.55 Rogowiec 89 pkt. Halinka padła (9) O 10 przed Jedliną Zdrój (tak mówił nam Adamski). Krzysiek odstawił mnie na podejściach, ale głównie przez moje sensacje żołądkowe (wzdęcie, rozwolnienie). Chyba nie damy rady zrobić 120 pkt., bo obaj jesteśmy niepełnosprawni. Adamski powiedział, że spróbuje jeszcze pociągnąć. 10 minut postoju + moje s......

12.16 Start po s..... z przygodami (10). Krzysiek poszedł. Ciężko i powoli się idzie, zatkało mnie i musiałem zjeść dwa jabłka, były wspaniałe.

13.14 Wreszcie Andrzejówka 94 pkt. (pół godziny po nim) (10a). Nie ma dziewczyn (11). W torbę... Zamawiam 2 herbaty, oranżadę i mineralną. Krzysiek namawia mnie na ciągnięcie do końca. Waham się... Kurczę, tak blisko, ale jak się wdrapać na Lesistą? Zastanowię się jeszcze. Ale czas płynie i decyzja musi być szybka. A ja potrzebuję co najmniej godzinnej kwarantanny. Zasypiam...

13.52 Start.

14.07 Radosno (świry !) (12)

14.27 Sokołowsko [101 pkt. !] WOP nas puszcza (13). Zawziąłem się. Powiedziałem sobie, że padnę a wejdę na Lesistą Wlk. stylowo. Udało się mimo, że d... omal mi nie pękła.

15.31 Lesista Wlk. 109 pkt. Ludzie! Wyda! (Astronom będzie mógł się schować!) (14)

15.55 Start (chyba ostatni!)

16.58 Dzikowiec Duży 115 pkt. Dużo przeciwności: ostatnie podejścia dają w kość, wzmaga się wiatr, dużo powalonych drzew. Ale cel coraz bliżej. Idziemy!

17.10 Dzikowiec Mały 117 pkt. Zejście dłuży się niemiłosiernie.

Wreszcie o 17.35, a więc na 54 min. prze czasem jest (!) 120 pkt. Coś ściska mnie za gardło, chce mi się płakać. Wołam Krzyśka. Podajemy sobie ręce, ściskamy się serdecznie. Więc to koniec! Wygraliśmy! Krzysiek chce zdążyć na pociąg na 18.11. Na stacji (15) jesteśmy o 17.48 (122 pkt.). Koniec. Nigdzie nie trzeba już iść, jeszcze tylko wsiąść do pociągu i historia się zakończyła. W pociągu tłok. Ja wreszcie dostaję się do przedziału, Krzysiek kibluje do końca na korytarzu. Po wyjściu z pociągu spotykamy Adamskiego z dziewczynami (16). gratulacje dla nas. Adamski przeszedł siebie samego i zakończył na 101 pkt. Ważymy się. Krzysiek - nic nie stracił, Adamski i ja - po pół kilo. Żegnamy się myśląc o spotkaniu powycieczkowym.

Przypisy autorskie:

1. Moja dziewczyna, jej doping bardzo mi pomógł.

2. DTV

3. Zacytowane pytanie zadali ludzie przedstawieni w następnym zdaniu.

4. Pożyczona lampa nie chciała dać od razu błysku.

5. Andrzej zrezygnował z dojścia do Zygmuntówki, zszedł z gór i rankiem wrócił do Wrocławia.

6. Pojęcie wprowadzone na trasie: analogia do pewnych zjawisk fizycznych, gdzie w zwykłych warunkach można ograniczyć się do przybliżenia pierwszego rzędu (człon liniowy), ale w pewnych nienormalnych warunkach efekty nieliniowe (wyższego rzędu) radykalnie zmieniają obraz zjawiska. Pojęcie użyte w tekście w znaczeniu, że w takim przejściu wychodzi jak na dłoni po pewnym czasie każda niedoskonałość w zdrowiu i sprzęcie.

7. Pierwszy zespół wspomagający czekał na nas w tamtejszym PTSM.

8. Odwalona podeszwa, jako tako związana sznurkiem zmuszała Krzyśka do nienormalnego stawiania nogi, co odbiło się na zmęczeniu kolana.

9. Odbite pięty, po powrocie kilka dni zwolnienia. Podobno kwalifikowała się do zabiegu chirurgicznego.

10. Wlazł na mnie jakiś turysta, bo nie chciało mi się odchodzić specjalnie od szlaku.

10a. tj. Krzyśka

11. Zawiódł drugi zespół wspomagający.

12. Aby być w zgodzie z regulaminem GOT należało wejść po osypującym się zboczu, dotknąć murów i wrócić. Komentarz dotyczy naszej straceńczej bezkompromisowości.
13. Stały posterunek, podobno potrafią być nieprzyjemni.

14. Dotychczasowy rekord należał do Niego i wynosił 114 pkt GOT w ciągu niecałych 27 godzin.

15. tj. Boguszów-Gorce.

16. Jechali tym samym pociągiem.

[i tak na koniec, po 30 latach, coś ode mnie, czyli kilkakrotnie wspominanego w relacji Krzyśka.

Wiem, że dziś należałoby wzbogacić tekst Michała Tomczaka o jeszcze przynajmniej kilkanaście przypisów objaśniających pewne rzeczy - dlaczego siedzieliśmy na schodach w pociągu (bo to był piętrus), dlaczego lampa w aparacie nie błysnęła (bo aparaty wtedy nie miały wbudowanej lampy), dlaczego, dlaczego, dlaczego? Tych nowych przypisów jednak nie będzie - zburzyłyby one pewien klimat naszego przejścia sprzed trzydziestu lat.

Aha, pisałem, że fotek nie będzie - ta jedna, jedyna, wykonana przez Piotrka w "Zygmuntówce" gdzieś zaginęła. Wrzucę tu jednak fotografie z tamtych lat uczestników naszego przejścia (nie mam, niestety, fotografii Andrzeja Dąbrowskiego).

Autor relacji, czyli Michał Tomczak, w górach Cindrel (sierpień 1983 r.):

Halinka Czarniecka w Górach Rodniańskich (sierpień 1984 r.):

Piotrek Adamski (to ten na nietypowym rumaku) w Górach Rodniańskich (sierpień 1984 r.):

I na koniec znowuż Piotrek (po lewej), ale na tę fotografię i ja się załapałem (czyli KJ) - też Rodniańskie w 1984 r.

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nasza-bajka.htw.pl
  • Copyright (c) 2009 Impreza plenerowa w Kiełpinie 22 kwietnia 2007 | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.