"Chłopiec w pasiastej piżamie"
Impreza plenerowa w KieĹpinie 22 kwietnia 2007
Książką, która przypadła na urodzinowe spotkanie był "Chłopiec w pasiastej piżamie". Autorem jest John Boyne. Książka, ze względu na tematykę i na sposób przedstawienia rzeczywistości wzbudziła wiele kontrowersji wśród nas.Argumenty na "tak" za książką brzmiały następująco. Po pierwsze książka pokazuje, że wszyscy ludzie są tacy sami - nieważna jest narodowość, stopień czy wykonywana praca. Jeżeli dotyka nas osobiste nieszczęście, wszyscy reagujemy tak samo, wszystkich nas dotyka ono mocno i boleśnie. Ojciec Bruna, reprezentant całej klasy społecznej, okazuje się koniec końców po prostu ojcem, który stracił swoje dziecko. Mimo wszystko książka przybliża historię, pokazuje jak działa cała machina, gdzie jednostka się nie liczy. Książka wzbudza dużo emocji. Jest to jeden z niewielu przykładów postrzegania wojny oczami dziecka. I być może dlatego książka wzbudziła ogromne zainteresowanie na świecie i stała się takim bestsellerem. Według nas, nie do końca słusznie, gdyż głosów na "nie" było zdecydowanie więcej niż tych pierwszych.
Przedstawianie Holokaustu w taki sposób, w jaki zrobił to Boyne spłaszcza te wydarzenia i umniejsza ich wagę. Nie chodzi o to, że nie da się napisać książki dla dzieci o wojnie. Padły przykłady takich książek - między innymi świetna książka Tomi Ungerera - "Otto. Autobiografia pluszowego misia". U Boyne'a zawiodła trochę konstrukcja postaci, a zwłaszcza głównego bohatera. Bruno wydaje się nieautentyczny w swoim zachowaniu. Nie jest empatyczny, nie zauważa rzeczy oczywistych, a jeśli nawet zauważa, to ich nie pojmuje. I nie jest żadnym argumentem, że to przecież tylko dziecko. Wbrew pozorom, to właśnie dzieci są najbardziej empatyczne, to one zauważają najwięcej, mają w sobie najwięcej emocji. My dorośli, moglibyśmy się od dzieci wiele nauczyć. Natomiast Bruno jest współczesnym dzieckiem. Dzieckiem, które jest znieczulone, które obserwuje, przyjmuje do wiadomości i to wszystko. Patrząc na taką postać jak Bruno, przez pryzmat tamtych czasów, dochodzimy do wniosku, że jednak postać się nie broni.
Poprowadzenie fabuły w książce powoduje, że całe nasze współczucie, cała nasza uwaga koncentruje się na Brunie. Cała reszta jest tylko dodatkiem, tłem do tragedii małego chłopca. Tragedii, którą zresztą poznajemy na ostatnich stronach książki. A co z resztą? Co z ludźmi, którzy są cały czas w obozie? Co ze Szmulem? Powstaje pytanie - jak ta opowieść ma szczerze pokazywać wydarzenia, skoro zmienia ich skalę i manipuluje uczuciami?