Pribaltika
Impreza plenerowa w KieĹpinie 22 kwietnia 2007
W tamtym roku było południe Europy, teraz przyszedł czas na odwrotny kierunek w Pribaltice byłem w sierpniu, ale dopiero teraz to ogarnąłemnajbardziej, w całej wyprawie, przerażała mnie perspektywa 700 km przez całą Polskę, od razu w pierwszy dzień - na szczęście nie było tak źle, wyjechaliśmy o 5 rano, więc sporo przejechało się przed ruchem. Po przekroczeniu granicy w Ogrodnikach pierwsze zakupy
Zachwyciłem się niezłej jakości asfaltem oraz niemal pustą szosą - wszystkie Tiry pomknęły w kierunku Suwałk i Kowna! Przez cały dzień był upał, ale na Litwie coś zaczęło się psuć, na horyzoncie pojawiła się czarna chmura. Po pół godzinie zaczęło się piekło - huraganowy deszcz, widoczność spadła do 2-3 metrów, musiałem stanąć na boku, bo nic nie widać. Do tego dookoła szaleje wściekle burza...
potem przyszło najgorsze - grad. Niezbyt duży, ale walił z taką siłą, że poważnie bałem się o swoje szyby. Na drodze zaczęła się zbierać woda i podnosić tak szybko, że były też obawy, czy nas nie zmyje...
Po kilkudziesięciu minutach nieco ustało, więc ruszyliśmy dalej, ale po kilku kilometrach powtórka z rozrywki - urwanie chmury i burza (na szczęście już bez gradu). Po kilku przystankach zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej, kombinując co dalej. Początkowo planowałem nocleg na dziko nad jednym z jezior, potem, z racji wczesnej godziny - dojazd na kemping w Trokach, ale przy takiej pogodzie nie miało to sensu. Ostatecznie kimaliśmy przy stacji benzynowej już w granicach Wilna... Na szczęscie ta noc miała najgorszą pogodę na całym wyjeździe (waliło do 4 rano), potem już prawie nie spotkały nas opady
Pierwsza część pobytu na Litwie to, standardowo, Wilno, Troki i, mniej standardowo, skansen w Rumszyszkach (jeden z największych w Europie). Wilno jest bardzo ładne, ale jednak zachwyciło mnie najmniej ze wszystkich zwiedzanych stolic - nie wiem czy to tłumy Polaków, czy natrętna usilna litwinizacja wszystkiego (momentami wręcz fałszowanie historii miasta i kraju), czy też próba doprowadzenia na policję za przestępstwo zwane "robienie zdjęć na dworcu", czy może wreszcie konieczność poszukiwania pomocy medycznej (nie życzę nikomu - już wiem, co obcokrajowiec musi czuć szukając pomocy w Polsce; dobrze, że tam można czasem dogadać się po polsku) sprawiła, że czuję niedosyt z tego miasta, choć oczywiście urodziwych miejsc ma sporo...
Troki są momentami bardziej zadeptane przez turystów niż Wilno - szczególnie duży spęd bydła jest przy zamku na wyspie, czyli XX-cznej wariacji, jak mógł on kiedyś wyglądać. Czułem się tam jak w Disneylandzie, naprawdę nie rozumiem po kiego grzyba ciągną tam tych wszystkich ludzi? Ładniejszych i ORYGINALNYCH zamków jest na pęczki...
na pocieszenie zostaje karaimska kuchnia, naprawdę świetna, zwłaszcza w połączeniu z litewskim piwem
Następnym etapem była Łotwa, którą można śmiało określić jako kraj, który ma najgorsze drogi w UE (nie liczę Rumunii i Bułgarii). Dziury, koleiny, obwodnica Rygi to koszmar, "first class road" to szuter, inne piasek... wiem, że są fani takich dróg, ale ja bynajmniej do nich nie należę.
wsie to głównie drewniana zabudowa, podobnie mniejsze miasteczka - jest tam ewidentnie biedniej niż w Polsce, choć często przed ruderą stoi wypasiony wóz. Cudów radzieckiej komunikacji jest już bardzo mało, przynajmniej w tej części kraju, w której ja byłem.
Na typ etapie zaliczyliśmy wizytę w pięknym pałacu Bironów w Rundale...
położony niedaleko zamek w Bausce (częściowa rekonstrukcja, ale mniej razi w oczy niż w Trokach),
kąpiel w Bałtyku
,
i Park Narodowy w dolinie rzeki Salaca
Ostatnia (lądem) z Pribaltiki była Estonia, która zresztą wydała mi się najbardziej interesująca. Na początek uzdrowiskowa Parnawa, stosunkowo mało zadeptana (jest po głównym sezonie), z piękną zabytkową drewniano-murowaną zabudową
Tallinn to temat na osobną opowieść - mało które miasto urzekło mnie tak jak stolica Estonii. W mieście czuć średniowiecze (świetnie zachowane mury obronne, średniowieczny układ miasta i masę zabytków), do tego strzeliste wieże kościołów i perełki architektury aż po secesję.
Estonia określana jest często jako kraj skandynawski - kultura i przyroda zdaje się to potwierdzać. Park Narodowy Lahemaa (pierwszy PN, jeszcze w ZSRR) to m.in. mokradła, lasy i olbrzymie głazy lodowcowe przy brzegach niewielkich wiosek.
a estońskie drogi? lepsze od łotewskich, choć dwupasmówki (oficjalnie nie autostrady) z możliwością zawracania (nie wybudowano mostów) mnie rozwalały. Na Litwie tak wyglądały niektóre odcinki autostrad - może to jest sposób na szybkie i tanie drogi?
Będąc w Tallinnie udało nam się na dzień skoczyć do Helsinek, a to w końcu kraj Muminków
generalnie Helsinki to głównie klasycyzm, gdyż miasto jest młode, a stolicą zostało dopiero w XIX wieku, będąc pod carskim berłem, dlatego Romanowowie wspominani tutaj są stosunkowo ciepło. Jest ponoć bardzo podobne do Petersburga, a w okresie Zimnej Wojny regularnie grywało w zachodnich filmach Moskwę lub Leningrad
mówiąc o Estonii i Łotwie nie sposób nie wspomnieć o Rosjanach - w obu krajach stanowią kilkadziesiąt procent mieszkańców, a w stolicach niemal połowę. W praktyce wygląda to tak, że chodząc po Tallinnie czasem przez cały dzień nie słyszało się estońskiego, a wokół centrów wyrastają rosyjskie getta-blokowiska...
po powrocie na Łotwę zwiedzamy zamkowy trójkąt - ruiny zamków w Krimuldzie, Turaidzie i Siguldzie (oddalone o siebie o kilka kilometrów).
ładne, szczególnie częściowo odbudowana (tradycja) Turaida
potem kolej na Rygę - śliczna. Hanzeatyckie miasto, perełka gotyku. Trzeba to zobaczyć, bo żadne zdjęcia tego nie oddadzą. Do tego fantastyczne muzeum motoryzacji.
jest tutaj nieco turystów, ale w porównaniu z ubiegłoroczną Chorwacją to generalnie są pustki. W planach była Jurmala ale zamiast tego zajrzeliśmy do miejscowego skansenu.
Na pożegnanie z Łotwą, oprócz fatalnej drogi do granicy, pozostał pałac w Jeglavie, obecnie uniwersytet.
no i został jeszcze jeden dzień na Litwie. Zaczynamy od Góry Krzyży, czyli... góry krzyży.
tradycja ponoć kilkusetletnia, ale wygląda to dość dziwnie.
Potem jeszcze skąpane w słońcu Kiejdany, jedna z siedzib Radziwiłłów z kościołem kalwińskim, gdzie spoczywa Krzysztof "Piorun" i Janusz, czyli naczelny czarny charakter "Potopu" (Bogusław przynajmniej był playboyem, a ten tylko charczał ).
Na koniec Kowno, stolica z okresu międzywojennego. Niby drugie miasto w kraju, a czuję się tutaj jak na prowincji - jakoś sennie, nic się nie dzieje, a że wieczór, to wszystko zamykają...
To tak w wielkim skrócie, małe podsumowanie - choć ciężko tyle ciekawych rzeczy opisać tak krótko (a dłużej nie wypada ).
Dla zainteresowanych galerie:
* Litwa: https://picasaweb.google.com/PudelekIII/ViaBalticaLitwa
* Łotwa: https://picasaweb.google.com/PudelekIII/ViaBalticaOtwa
* Estonia: https://picasaweb.google.com/PudelekIII/ViaBalticaEstonia
* Helsinki: https://picasaweb.google.com/PudelekIII/ViaBalticaHelsinki
Niesamowite jest jak roznie mozna spojrzec na te same miejsca! Byc w tym samym kraju a widziec zupelnie co innego! Tak porownuje z relacjami znajomych z forum bunkrowca ktorzy byli tam w poprzednich latach. Tak na pierwszy rzut oka to jakies zupelnie inne kraje!
Choc pewnie jakby sie mocno wpatrzyc to częsc miejsc sie bedzie pokrywac- chyba nie ma innego wyjscia (zapewne zamki te same )
dla porowniania jakby ktos byl ciekawy
http://www.chaos.miejsca.com/baltic/
http://www.podrozeady.com/Assets/images/Via%20Baltica/ViaBalticaindex.htm
Tym bardziej fajnie sie czyta! dzieki Pudel!
no wiesz, trochę inaczej jest jechać szlakiem bunkrów i ruin, a trochę inaczej szlakiem, powiedzmy, zabytków.
to trochę tak jak przed ostatnimi wyborami samorządowymi w Opolu - prezydent nakręcił filmik, jakie to miasto piękne i czyste, opozycja nakręciła dwa dni później ten sam, jakie to miasto brudne i walące się. Można odnieść wrażenie, że to dwa zupełnie inne ośrodki miejskie, a czasem obiekty leżały tuż obok siebie
faktycznie, część zamków jest ta sama, choć tam więcej - nam już nie starczyło czasu na np. Cesis na Łotwie, czy np. zamiast do Narwy pojechaliśmy na bagna