Pamięć o Kosińskim
Impreza plenerowa w KieĹpinie 22 kwietnia 2007
Jerzy Kosiński. Za i przeciw sprowadzeniu jego prochówDominika Kawczyńska, Gazeta Wyborcza Łódź
2011-06-14
Więcej... http://wyborcza.pl/1,95892,9785136,Jerzy_Kosinski__Za_i_przeciw_sprowadzeniu_jego_prochow.html#ixzz1Q5atz9BZ
14 czerwca minęła 78 rocznica urodzin pisarza pochodzącego z Łodzi, który zrobił wielką literacką karierę w Stanach Zjednoczonych. Pomysł sprowadzenia prochów Jerzego Kosińskiego, pisarza, fotografika, autora "Malowanego ptaka", podzielił łodzian. Jedni popierają inicjatywę, argumentując, że to szansa na przypomnienie ważnej postaci, dla innych sprawa szczątków jest zastępczym elementem debaty publicznej, który ma odciągnąć uwagę od istotnych spraw. Do redakcji nadchodzą listy:
Protestujemy
Z najwyższym oburzeniem protestujemy przeciwko projektowi uchwały Rady Miejskiej w Łodzi "w sprawie uczczenia dwudziestej rocznicy śmierci Jerzego Kosińskiego" autorstwa radnego Platformy Obywatelskiej Bartosza Domaszewicza z dnia 13 kwietnia 2011 r. Niepojęte, jak można nie mieć na tyle poczucia godności i honoru narodowego, by czcić człowieka, który ocalony wraz z rodziną przez rodaków, narażających się za to na śmierć z rąk okupanta, oszkalował ich w swojej książce "Malowany Ptak", oskarżając o bestialstwa i okrucieństwa wobec Żydów podczas okupacji niemieckiej, rozpowszechniając na świecie kłamliwy, uogólniający stereotyp prymitywnego i podłego, pazernego Polaka. A przecież niecną kłamliwość tych oskarżających konfabulacji Kosińskiego wykazało niezbicie wielu autorów, w tym m.in. Joanna Siedlecka w książce "Czarny ptasior", W-wa 1993, czy amerykański pisarz James Park Sloan (z "The New Yorker") w książce "Jerzy Kosiński. Biografia", W-wa 1996.
Żywimy więc racjonalną nadzieję, iż władze miasta nie okryją się po raz wtóry hańbą, na jaką już raz zasłużyły, tworząc w Muzeum Historii Miasta Łodzi "Izbę Pamięci J. Kosińskiego", mimo że przecież on w niczym naszemu miastu się nie zasłużył.
Zabrakło natomiast, o ironio, odpowiedniego miejsca na uhonorowanie zasłużonych, wybitnych przedstawicieli świata nauki i kultury, przesiedlonych z Kresów Wschodnich do Łodzi po wojnie. Krystyna i Tadeusz Szarscy z Łodzi
A co na ten temat sądzą inni łodzianie?
Symcha Keller, przewodniczący łódzkiej gminy żydowskiej:
- Jestem rabinem i kieruję się zasadami religii, a wszystko, co wiąże się z Kosińskim, jest... dalekie od tradycji żydowskiej. Szczególnie jeśli chodzi o kwestie moralne. U nas ciał się nie pali. Cała sprawa sprowadzenia prochów do Łodzi ma wymiar komercyjny. Ludzie, zamiast pytać, jak oddać zmarłemu ostatnią przysługę, zastanawiają się, co miasto będzie z tego miało. Nie mamy grobu Matejki, Miłosza, to może zorganizujemy sobie pomnik Kosińskiego? To przecież jakiś pomysł, żeby mieć w swoim mieście kontrowersyjnego pisarza! Gdyby ktokolwiek spytał mnie o zdanie, powiedziałbym - dobrze, sprowadźcie jego szczątki i pochowajcie je. Tylko dlaczego na cmentarzu komunalnym? Kosiński był Żydem i powinien leżeć na cmentarzu żydowskim. Jestem zszokowany, że urna z jego prochami stoi na szafie albo kredensie. Trzeba zwrócić mu szacunek, wszystko jedno w Łodzi czy w Nowym Jorku.
Andrzej Rostocki, doktor socjologii UŁ:
- Moje stanowisko wobec tego pomysłu jest krytyczne. Budowanie tożsamości miasta wymaga zwrócenia uwagi na dwa okresy. Przeszłość i przyszłość. Łódź nie wykorzystuje w dobry sposób ani jednego, ani drugiego. Nie widzę sensu wpisywania problemu sprowadzenia prochów Kosińskiego w historię miasta. Wprawdzie był łodzianinem, studiował tu, nawet mój kierunek - socjologię, ale nie wiem, czy się z Łodzią identyfikował. Jest mało znany. Trudno przekonać łodzian, że tę postać warto przypominać. Czas Kosińskiego w literaturze minął. Nie rozumiem intencji sprowadzenia szczątków. Za mało mówimy o postaciach, które odegrały istotną rolę w historii Łodzi, jak Poznański, Scheibler. Łódź ma ważniejsze problemy, a to kolejny zastępczy element debaty publicznej. Prochy Kosińskiego są pyłem, który zostanie szybko rozwiany. W niczym Łodzi nie pomogą. Miasto potrzebuje wielkich i trwałych historycznych symboli, a Kosiński z pewnością do nich nie należy.
Joanna Podolska, dyrektor Centrum Dialogu im. Marka Edelmana:
- W Łodzi nie ma wielu twórców o światowej sławie. Tym bardziej powinniśmy przypominać związki Kosińskiego z miastem. Nie wiem, czy przenoszenie prochów jest najlepszą formą przywoływania wspomnień. Kilkanaście lat temu zorganizowano konkurs literacki im. Jerzego Kosińskiego. Pierwszym laureatem był Jan Błoński. Może warto powtórzyć tę inicjatywę? Na fali zainteresowania Kosińskim podjąć działania, które sprawią, że pisarz będzie miał stałe miejsce w pamięci łodzian. Dlaczego chwalimy się Tuwimem, organizujemy konkurs Rubinsteina? Ponieważ chcemy pokazać, że o nich pamiętamy. Kosińskiemu również należy się pamięć.
Zdzisław Jaskuła, dyrektor Teatru Nowego:
- Kosiński był łodzianinem. To chwalebne, że rada miejska się nim zajmuje. Sprawa sprowadzenia prochów jest delikatna, mogą się pojawić nadużycia. Myślenie marketingowe nie powinno być najważniejsze. Siłą promocyjną jest to, że miasto pamięta o swoich obywatelach. Sensacja powinna schodzić na drugi plan. Dzięki pomysłowi sprowadzenia szczątków wielu ludzi dowiedziało się, że Kosiński urodził się w Łodzi. Byli zaskoczeni, jak wtedy, gdy odkrywali, że Andrzej Sapkowski i Jerzy Jarniewicz również są związani z miastem. Podobno w testamencie Kosińskiego znalazł się zapis, w którym prosi, by jego szczątki wróciły do Łodzi. To świadczy o jego przywiązaniu do rodzinnego miasta. Cieszę się z decyzji o sprowadzeniu prochów. I choć Kosiński był postacią kontrowersyjną, jak zresztą większość artystów, byłbym zaskoczony, gdyby decyzja rady miejskiej wywołała sprzeciw. Jeśli Jerzy Kosiński spocznie w łódzkiej ziemi, będziemy świadkami sprawiedliwości dziejowej.
Ryszard Czubaczyński, dyrektor Muzeum Miasta Łodzi:
- Mamy obowiązek zachować pamięć o ludziach związanych z miastem. Zwłaszcza jeśli odnieśli sukces w kraju i na świecie. Kosiński do nich należy. Jest Polakiem żydowskiego pochodzenia. Łodzianinem. Właśnie to miasto wspominał jako miejsce pierwszych porywów. Tutaj słuchał Rubinsteina i Tansmana. Muzeum Miasta oddało hołd Kosińskiemu, otwierając jego gabinet. Sukces pisarza w USA stał się powodem do zazdrości. Furora wiązała się z rosnącą liczbą wrogów. Kosiński miał skłonności do mistyfikacji, ale mijają lata, niedomówienia się zatrą, a w pamięci zostanie, że był wielki. Nie ma żadnych przeciwwskazań, żeby go upamiętnić. Sprowadzenie prochów jest symboliczne. Miasto nie musi za to płacić. Pojawiają się argumenty z ciemnogrodu "przecież samobójców się nie chowa". Najpierw siostra Kiki von Fraunhofer, żony Kosińskiego, musi się zgodzić na sprowadzenie prochów do Łodzi.
Maciej Rakowski, radny, przewodniczący komisji ładu społeczno-prawnego:
- Przypominanie, że Kosiński był łodzianinem, jest słuszne, ale idei sprowadzenia prochów nie rozumiem. Kosiński to ważna postać, która wpływa pozytywnie na wizerunek miasta. Można uczcić jego pamięć w inny sposób, np. organizując wydarzenia artystyczne z nim związane. Stworzenie nagrody literackiej imienia Kosińskiego byłoby lepszym rozwiązaniem niż niszowa uroczystość, która - poza organizatorami - przyciągnie pięć osób. Każdy pomysł przenoszenia ludzkich szczątków budzi mój niepokój. W pamiętaniu o kimś nie pomogą prochy. To tak jak z wylewaniem wiadra wody na głowę podczas śmigusa-dyngusa. Jedni są zachwyceni i popierają ciągłość tradycji, inni patrzą na takie praktyki z niesmakiem.
Źródło: Gazeta Wyborcza Łódź
Więcej... http://wyborcza.pl/1,95892,9785136,Jerzy_Kosinski__Za_i_przeciw_sprowadzeniu_jego_prochow.html#ixzz1Q5advJNY