ďťż

Orawa 11

Impreza plenerowa w Kiełpinie 22 kwietnia 2007

Ponieważ wyjazd w Niżne Tatry zajął tylko 6 dni, można było planować dalsze wojaże. Wszak było jeszcze kilka dni urlopu. Pogada zachęcała więc czemu niezrealizować uknutego wcześniej planu wypadu na Orawę. Założenia były, żeby nie zarywać nocy, zaliczyć skansen w Zubrzycy i bazę namiotową Madejowe Łoże. Żeby jakoś to powiązać doszedł nocleg w schronisku na Hali Krupowej.
W czwartek rano za pomocą bolidów Przewozów Regionalnych przemieszczałem się ze Skierniewic do Suchej Beskidzkiej. W Krakowie czekała mnie niespodzianka - dalej do Suchej powoził mnie najnowszy nabytek Małopolski - jednostka EN77.

Szybko i sprawnie przemieściłem się do Suchej Beskidzkiej. Tu udałem się na miejscowy dworzec PKS, by wsiąść w wyszukany w interencie autobus do Sidziny. Jakieś było moje zdziwnie, gdy mi powiedziano, że od 1,5 roku Beskidus już takich kursów nie prowadzi. Doradzono mi dojazd do Jordanowa i stamtąd łapanie busa do Sidziny. Tak też uczyniłem.
Wylądowawszy w Sidzinie po sklepostopie ruszam raźno w kierunku Sidziny Górnej. Po drodze fotografuję kapliczki.

W dalszej kolejności ląduje w Muzeum Kultury Ludowej w Sidzinie. Tu ląduje w mojej kolekcji kolejna odbitka pieczątki.

Po zwiedzaniu raźno ruszam pod górę. W porównaniu z Niżnymi Tatrami jest mi lekko, a podejścia wydają się jakieś bardzo łagodne . Czasami otwierają się jakieś widoki.

W końcu dochodzę na "prawdziwą" Halę Krupową. I stąd widać pięknie Taterki.

Po chwili melduje się w schronisku. Pani Maria w dobrym humorze, zaś samo schronisko świeci pustkami . Wieczorem nie ma nawet specjalnie z kim pogadać... Siedzę przy piwku i tylko czasem słyszę jak szef odbiera telefony...

- schronisko na Hali Krupowej słucham
-....
- Nie nie ma u nas łazienek w pokojach. Są jak wszędzie na korytarzu
-....

albo
- schronisko na Hali Krupowej słucham
-....
-Tak można dojechać do schroniska...
-...
- My dojeżdzamy dwiem drogami
-....
- Tak, ale można dojechać samochodem terenowym. Zwykłym nie. trzeba zostawić na dole i dojść.
-...

Straszne... Myje się i zasypiam, by przed 8 wstać.

Rano w piątek śniadanie, kawa i wio szafę na plecy i na szlak. Idę przez Policę w kierunku Przeł. Lipnickiej. Moją uwagę przykuwają czasami słupki będące reliktem granicy słowacko-niemieckiej.

Po drodze mijam turystów idących pod górę. Uwagę zwraca grupa młodzieńców nieopodal Krowiarek.
- Daleko jeszcze na szczyt
- Ale na który, bo po drodze jest ich kilka
- No ten taki najwyższy
- 2 godziny...
Mieszcząc się ponownie w rozkładowym czasie melduje się na Krowiarkach. Tu zimna pepsi, szycie portek, odbicie pieczątek i ruszam na pusty zielony do Zubrzycy Górnej. Szlak niespecjalnie widokowy. Uwagę jedynie przykuwa Hala Śmietanowa.

Przy leśniczówce Śmietanowa alternatywa dla okolicznych schronisk .

W końcu osiągam Orawski Park Etnograficzny. Zwiedzam, odbijam pieczątki, odwiedzam pobliski spożywczak i koło 16 ruszam w kierunku Przeł. na Wąwozem.

Szlak jest tu kiepsko wyznakowany. Czasami się go gubi, czasami kilka kilometrów nie ma znaków. Znacznie lepiej wygląda sytuacja na szlaku niebieskim, którym ruszam w kierunku szczytu Beskidy. Czasami widoki są fajniejsze...

Czasami słabsze...

W końcu docieram do punktu, gdzie droga co rusz się rozwidla, a znaków niet. Pół godziny błądzenia, w końcu decyduje się iść grzbietem. Decyzja była słuszna. Tylko za jakiś czas zorientowałem się, że niestety przeszedłem szczyt Beskidy. A tym czasem przed nim miał odbijać szlak bazowy. Zaczynam się więc wracać szukając odejścia szlaku. Zaczynam się zastanawiać czy znów nie przegapiłem zejścia. Kłębią się myśli o dzwonieniu do opiekunów bazy lub do GOPR, żeby znaleźć właściwą drogę. W końcu jest - pomarańczowe napisy ledwie wystające z trawy pokazują gdzie skręcić. Dalej to już banał. O zmroku zmęczony, wściekły i obolały docieram do SBN Madejowe Łoże. Odszukuję bazowego i zgłaszam reklamacje, że ze szlaku od Zubrzycy nie ma oznakowania zejścia na bazę. W trakcie rozmowy okazuje się, że oznaczenie jest owszem, ale pod lasem i z szerokiej drogi idącej siodłem go niestety nie widać.
Twarz bazowego wydaje mi się znajoma. Ale nie mam pewności. Dopiero przy meldowaniu się okazuje, że mam rację bazowym jest znajomy po niwie zainteresowań kolejowych. Uskuteczniamy trochę kolejowych pogaduch i idę pod konewkowy prysznic. A potem wio do NS-a. Ten dzień mi dał w kość. Bez błądzenia zrobiłem blisko 40 pkt GOT jednego dnia. Tymczasem napływają z dolin wieści, że powrót może być nie coutrudniony przez ostatnie zmiany rozkładu... To skłania raczej ku zakończeniu wyprawy następnego dnia w Podwilku.

W sobotę rano zwiedzam jeszcze bazę kontemplując wesołe w niej tabliczki.

Po śniadaniu schodzę do Podwilka, zaraz mam busa do Krakowa. To była słuszna decyzja - z okien busa widzę tylko ulewy szalejące na Orawie i w Beskidzie Żywieckim.W Krakowie razitkowe łowy i o 15 ruszam do domu. Górsko czuję się mocno zaspokojony .

Zapraszam na Galerię zdjęć z wyjazdu .


co jest w tej trawie? Nie bardzo poznaję.

Ładnie
Fajna wycieczka Połączenie wędrówki ze zwiedzaniem. Jedyne czego brakło to kotka nie było żadnego na zdjęciu
W tej trawie to chyba kózki, jak dobrze widzę

co jest w tej trawie? Nie bardzo poznaję.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nasza-bajka.htw.pl
  • Copyright (c) 2009 Impreza plenerowa w Kiełpinie 22 kwietnia 2007 | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.