"okołonoworocznie" (w czasie i przestrzeni)
Impreza plenerowa w KieĹpinie 22 kwietnia 2007
czyli weekend wokolsylwestrowy w karkonoskich chatkach- noworocznej i AKThttp://picasaweb.google.com/czeburiek/20102011_karkonoskie_chatki#
W końcu i mi udało się wykrzesać parę chwil na sklecenie fotorelacji
Nosiłem się z zamiarem spędzenia Sylwestra w domu. Bywają jednak w życiu sytuacje gdy pojawiają się spontaniczne okazje doświadczenia czegoś wyjątkowego. I tak właśnie było w tym roku. W ostatnim momencie zadzwoniła Buba informując mnie, że nadarza się sposobność powitania Nowego Roku w Chatce Noworocznej w Karkonoszach. Pomyślałem, że niewykorzystanie takiej okazji byłoby czymś w rodzaju pogranicza głupoty, intelektualnego zastoju tudzież turystycznej tępoty. Tak więc decyzja nie była trudna.
31.12.2010
O godz. 07.45 pojawiam się na przystanku kolejowym w Oławie, gdzie podjeżdża Buba i Toperz zabierając mnie w kierunku Jeleniej Góry. Czas mija na wielu błyskotliwych pogaduszkach, z których warto wspomnieć o planowanym wypadzie na Lasek, Podlasie, powieści „Na wschód od Edenu”, wielokrotnie myloną z „Na zachód od Edenu” oraz latających smokach w Bieszczadach
W Jeleniej Górze robimy zakupy i popijając kawę oraz czekoladę, przy dyskusjach nt optyków i salonów optycznych, czekamy na pojawienie się Stridera.
Samochód parkujemy przy karczmie w Jagniątkowie, gdzie dochodzi do spotkania z Anią i Łukaszem, którzy zeszli z chatki po naszą ekipę oraz na zakupy. Celem nabrania sił przed czekającym nas wejściem zaglądamy do karczmy, gdzie racząc się wyśmienitymi pierogami, popijanymi wybornym piwem i winem dyskutujemy o czekającym nas wieczorze, i nie tylko...
Na szlak ruszamy około 14:30, by po 3 godz. śnieżnej wędrówki dotrzeć do owianej już wieloma legendami Chatki Noworocznej. Z wielu dysput, które umilały nam czas podejścia najbardziej utkwił mi w pamięci wątek poświęcony sekcie, która celem zasilenia w swe szeregi kolejnych członków wysyłała do schronisk górskich białogłowe mające za zadanie uwiedzenie turystów
W samej chatce zostaliśmy gorąco powitani przez Jareckiego oraz Anię. Po jakimś czasie dotarła Asia (chyba), Guma, Duda i jej chłopak, którego imię umknęło mi w natłoku wydarzeń.
Czas mijał bardzo przyjemnie i, niestety, niezwykle szybko. Jarecki wykładał nam bogatą historię chatki, następnie nie milkły dźwięki gitar, parzonej herbaty, przesuwanych pionków szach oraz wznoszonych toastów. Trochę pogadaliśmy o przebytych i planowanych wyprawach, „dolinie dziewięciu potoków”, twórczości Krissa Kristoffersona, Pink Floydów oraz Dżemu. Nie wiedzieć kiedy a wybiła 24, wprowadzając nas w nowy 2011 rok. W sympatycznej atmosferze górskich opowieści, gitar i gry w bierki posiedzieliśmy do 03-04, po czym udaliśmy się na zasłużony spoczynek.
01.01.2011
Nad ranem zajmujemy się prozaicznymi czynnościami przygotowania śniadania, uprzątnięcia śmieci, uzupełnienia drzewa i wody, po czym dziękując współbiesiadnikom za mile spędzony czas, wraz z Anią, Bubą, Łukaszem, Toperzem i Striderem ruszamy ku „Zawracalni”. Tam zasiadamy w wiecie, rozkoszując się gorącą herbatą i chwilą przerwy. Tutaj też dochodzi do pożegnania z Anią, Łukaszem i Striderem, którzy, z różnych powodów, decydują się wracać do Jagniątkowa.
My natomiast, zapadając się miejscami po same lędźwia, kierujemy się, przez Bażynowe Skały ku Chatce AKT.
Na miejscu, hmmm, delikatnie mówiąc atmosfera nijaka O natężeniu owej nijakości najdobitniej świadczy fakt, że rozważaliśmy opcję powrotu do samochodu i spędzenia wieczoru w Oławie... Mimo wszystko pozostaliśmy w chatce. Czas mijał, gitarowych śpiewów próżno szukać, wspólnych dyskusji też, kolektywnych kieliszeczków również. Można powiedzieć, że momentem przełomowym była kolacja, podana dla kolektywu, zjedzona przez kolektyw i w jakiś sposób przypominająca dawną atmosferę chatki.
Nie ma jednak tego złego co by na dobre nie wyszło. Wieczorny czas minął nam, jak to trafnie ujęła Buba, na „fajnych pogawędkach- o życiu, przeszłości, przyszłości i w ogóle”
02.01.2011
Po porannym śniadaniu uzupełniamy zapas chatkowej wody i schodzimy do Jagniątkowa. Trasa mija bardzo szybko, może to dzięki radosnym dysputom nt Ukrainy, telefonii komórkowej oraz, po raz kolejny, sekt nastających poprzez białogłowe na wstrzemięźliwość seksualną turystów
W Jagniątkowie tradycyjnie zatrzymujemy się celem posilenia i przepłukania gardła. Zamawiając kolejne piwko zagaduje do mnie Tomson z KTG „MORENA”. Okazuje się, że dotarł, wraz z swoją ekipą, do Chatki Noworocznej z 6-7 godz. po naszym odejściu do AKT. A to pech... Wspólnie zasiadamy do stołów i raczymy się paroma ciekawymi opowieściami. Prym wiedzie Tomson, który opowiada o swej gorczańskiej wędrówce. A było to tak: zatrzymał się z 2 towarzyszami w jakimś miejscu biwakowym, gdzie postanowił się zdrzemnąć. W międzyczasie przechodziło obok nich 7 górali z jakimiś flaszkami. Entuzjastycznym wzrokiem spojrzeli na turystów, rzecząc iż każdy z nich chce się z nimi napić co najmniej po jednym kielonku. A że współwędrowcy Tomsona byli abstynentami to wskazali na naszego drzemiącego bohatera, mówiąc: „on pije”. Gdy Tomson otworzył oczy to pochylało się nad nim 7 rozradowanych twarzy Następne co pamięta to przebudzenie, przepraszające mimiki twarzy dwóch kolegów i pięknie położony, obok głowy, termos z herbatką. Komentarz był krótki: „ja was pozabijam”
Po wymianie numerów telefonów opuszczamy gościnny Jagniątków i w wyśmienitych humorach mkniemy do Oławy.
Nowy Rok powitałem w wyjątkowym miejscu i w wyjątkowym towarzystwie. Dziękuję współbiesiadnikom i współtowarzyszom wędrówki za mile spędzony czas i do zobaczenia gdzieś i kiedyś...
http://picasaweb.google.com/102994867625251629425/Sylwester20102011KarkonoszeChatkaNoworocznaAKT?authkey=Gv1sRgCKDjzMmmoMbMqAE#
wystraszyłeś mnie na początku relacji tym, że siedzieliście i piliście herbatę i czekoladę. Już mi się cisnęło "oczorciał czy co?"
wystraszyłeś mnie na początku relacji tym, że siedzieliście i piliście herbatę i czekoladę. Już mi się cisnęło "oczorciał czy co?"
była mowa o robieniu zakupów, to nie podejrzewam, że trafiliście na sklep tylko ze zdrową żywnością